Ruchome oczka - kolejna podstawa robótek. Pan Robótka potrzebuje ich niezwykle często; prezentując materiały plastyczne do wykonania kolejnego projektu, zatrzymuje się na kwestii oczek i z komentarzem "zaraz wracam" wybywa z pracowni, by przynieść je po chwili w papierowej torbie w biało-niebieskie paski, rzekomo ze sklepu plastycznego. Choć tak naprawdę wiadomo, że za drzwiami z czerwonej tektury stoi specjalny pan lub pani i tylko przebierają nogami, żeby w odpowiedniej chwili programu podać Panu Robótce rzeczoną torebkę. A może nie? Może rzeczywiście on jest taki szybki?
Oczka bywają małe i duże, okrągłe i owalne, białe z czarnymi źrenicami lub te naprawdę extra - z kolorowymi rzęsami. Tych ostatnich musze mieć zawsze zapas, o żadnych wypadach po papierowe torby nie może być mowy, gdyż te ekstra, rzęsiate, są preferowane, rzecz jasna, przez dzieci na warsztatach.
Za to te owalne prawie nigdy nie schodzą, dzieci je jakoś unikają, coś im w nich nie pasi i już i z mixów zawsze mi zostają ich zapasy, ale sama też je rzadko wykorzystuję:
Smutne, niechciane oczka owalne |
Najlepiej kiedy oczka są samoprzylepne. Zdarzają się często oczka bez warstwy naklejkowej i wtedy jest dość ciężko je przytwierdzić, zwłaszcza gdy chodzi o te najmniejsze, nie przekraczające 4 milimetrów! W takie maleństwa jakaś sprytna maszyna za sprawą jeszcze sprytniejszych projektanta i wykonawcy zdołała umieścić czarną kuleczkę źrenicy, wielkości trochę większej niż ziarnko maku:
W kwestii klejenia oczek bez warstwy samoprzylepnej Pan Robótka nigdy nie ma problemu - po prostu wsmarowuje w nie mnóstwo kleju w sztyfcie. Ja próbowałam tego z różnymi rodzajami klejów sztyftowych, ale z dość nędznym skutkiem. Kończyłam zawsze na kleju na gorąco, co z kolei doprowadzało mnie do poparzeń 2 i 3 stopnia i to na opuszkach palców, które są przecież bardzo unerwione. Z dzielną miną zawsze staram się na warsztatach kwitować takie sytuacje cytatem z Nigelli, że "moje ręce są z azbestu", ale to raczej mocno przez zęby i z zupełnie inną miną niż olśniewający uśmiech bogini Lawson. Jednak przy odrobinie wprawy (którą już posiadłam, uff...) i z pomocą szczypiec lub chociaż pęsety, można zadziałać z klejem na gorąco i oczkami. Kropelka się w tym przypadku nie sprawdza, bo rozpuszcza plastik na oczkach. Zaprawdę więc powtarzam ja Wam: najlepiej, kiedy oczka są same z siebie samoprzylepne; jak nie - trzeba sie uzbroić w cierpliwość i kleić precyzyjnie.
Bo przecież tyle robótkowych stworów, eee.... wytworów? potworów? ma oczy. A jak nie ma, to będzie miało - już moja w tym głowa! Dzieci uwielbiają je doklejać do wszystkiego, czasem nawet po kilka par:
Ufoki lub potworki
Halloweenowa ozdoba stołu
Frankie - warsztaty Halloween 2013
Róża, lat 4 i Ola, lat 5
Minutki Pana Robótki:
Robaki z rękawic
Robak ze skarpety (podkolanówki)